Wyobrażam sobie chwilę, gdy wprost ze sceny będę musiał powiedzieć publiczności, kim jest autor “Pędrka Wyrzutka”. Nie będzie to łatwe, bo od razu mam na myśli jego znaną wypowiedź o kategoryzowaniu i etykietowaniu, pochodząca z wywiadu dla “Współczesności”:
„Kiedy systemy klasyfikacyjne naszego współczesnego świata pod nos podsuwają mi zadrukowane formularze do wypełnienia – ołówek mój zastyga na chwilę w powietrzu nad rubryką “zawód”. Nie wiem, jak wypełnić tę rubrykę. Zrobiłem w życiu sześć czy siedem filmów »awangardowych«, ale nie jestem reżyserem ani operatorem. Wydałem jakieś dwadzieścia książek dla dzieci, ale nie jestem prawdziwym, dorosłym autorem książek dla dzieci. Pisałem o sztuce, ale nie jestem historykiem sztuki. Skomponowałem operę, ale nie jestem muzykiem. Napisałem szereg powieści, ale powieści te niezupełnie normalne – i nie wiem, czy jestem powieściopisarzem”. („Współczesność”,1965)
Gdyby zatem pójść dalej tym tropem i na potrzeby fikcyjnej ankiety personalnej zapytać Themersona, co napisałby w rubryce “język”, to można byłoby za odpowiedź uznać wypowiedź jak poniżej:
„Nie próbowałem pisać po angielsku, tak jakby to uczynił pisarz angielski. Nie próbowałem lubować się językiem. Nie próbowałem naśladować żadnego stylu, ani nawiązywać do żadnej tradycji. Przeciwnie. Chciałem język otrząsnąć z tych wszystkich skojarzeń i parafialnych subtelności – i właśnie dlatego, że język angielski nie był moim językiem ojczystym, łatwiej mi to było uczynić po angielsku”.(„Współczesność”, 1965)
Ustalmy dla przypomnienia, że w latach 30-tych XX w. Stefan Themerson mieszkał w Warszawie, gdzie napisał po polsku wiele książek dla dzieci. Między innymi powstała wtedy pierwsza wersja “Przygód Pędrka Wyrzutka”. Dwadzieścia lat póżniej, mieszkając w Londynie, sam przełożył “Pędrka” z języka polskiego na angielski traktując, to jako okazję do drugiej korekty własnej książki, która pomoże doprecyzować znaczenie dialogów oraz sens głównego przesłania. Mieszkając we Francji z kolei Themerson napisał po francusku tom wierszy i wydał go drukiem pod tytułem “Croquis dans les tenebres”. Ostatecznie więc jako autor pisał swobodnie w trzech językach. To był jego wybór artystyczny, którego dokonał szukając politycznej niezależności. Zanany był z wrogości do wszelkiego szufladkowania i nie chciał należeć do kategorii “pisarzy emigracyjnych”.
„Pisarz nigdy i nigdzie nie jest na wygnaniu, ponieważ nosi swoje własne królestwo czy republikę, czy miasto, czy schronienie, czy cokolwiek to jest, co nosi on w sobie” (List do Sekretarza Komitetu ds. Pisarzy na Obczyźnie, 1951)
Themerson uważał, że artysta żyje we własnym świecie, w którym nie ma granic, ani języków urzędowych. W imię wolności twórczej artysta jest w stanie permanentnego i dobrowolnego wygnania, które polega na świadomej rezygnacji z przynależności do określonej wspólnoty kulturowej. To banalne powtarzać ciągle, że w każdej z książek Themersona można odnaleźć jego fascynację językiem, jako medium porozumienia. Zaskakujące jest jednak to, że, że najcelniejsze credo, w tej sprawie zapisał w skromnej książeczce dla dzieci pt. “Narodziny liter” z 1932 roku. Zapewnia w niej swoich małych czytelników, że “liter wystarczy na wyrażenie każdej myśli”. “Język liter”? Tak! To jedyny język, z jakim Themerson mógłby się identyfikować i wpisać go do swojej ankiety personalnej.
Przeciwieństwem “języka liter” jest dla Themersona język liczb – perfekcyjnie wolny od skojarzeń i doskonale neutralny tak jak angielski “small talk”. W “Przygodach Pędrka Wyrzutka” Król Pingwin toczy z tytułowym bohaterem znamienną rozmowę na temat sensu słów i ewokowania znaczeń, która kończy się stwierdzeniem: