Wojna na Ukrainie ma oczywiście swój wymiar polityczny i militarny, ale dla mnie ma ona także wymiar osobisty, bo wezwała mnie do uporządkowania własnych wartości i wymusiła refleksję, na temat tego, co w życiu ważne, co naprawdę warto robić… Reżyserska powinność nakazała mi także spojrzeć na tę wojnę jako na dodatkową okoliczność nadzwyczajną, która wpływa na sens i znaczenie słów wypowiadanych ze sceny, a w tym także na sens samego słowa “wojna”. Od kilku miesięcy jestem bowiem zaangażowany w realizację przestawienia opartego na książce dla dzieci pt. “Przygody Pędrka Wyrzutka” (The Adventures of Peddy Bottom). W tej książce, napisanej przez Stefana Themersona wojna pojawia się na stronie 62. i na tej właśnie stronie Pędrek Wyrzutek spotyka recenzentkę, która zaprasza go do teatru wdając się z nim w taki oto dialog:
Nazywam się Monna Antymagatta – rzeka Małpa – I idę właśnie do teatru. Czy chciałbyś pójść ze mną? O, z przyjemnością! – powiedział Pędrek Wyrzutek i spytał: A jaki to teatr? Opera? Balet? Teatr dramatyczny? Komedia? – pytał Pędrek Wyrzutek. Nie – odrzekła Monna Antymagatta. No to może kabaret? – spytał Pędrek Wyrzutek. Och, nie, nie, nie! – odrzekła Monna Antymagatta. To jest Teatr Wojenny.
Dalszy ciąg dialogu w wykonaniu Eryki Gugnackiej i Marii Antoniny Harding znajduje się na na nagraniu wideo zamieszonym poniżej.
W teatrze wojennym Themersona żołnierze nie są wrogami i zamiast się bić wolą pić razem piwo (którego przecież nie nawarzyli), a prawdziwymi przeciwnikami są dla siebie naukowcy, którzy walczą na zapleczu uzbrojeni w wiedzę i nowoczesne technologie siejące śmierć i zniszczenie. Wojna to jedna z wielu przygód Pędrka Wyrzutka i przypominająca wędrowny cyrk z wybuchami, który jest zorganizowaną rozrywką dla bezrozumnej widowni. Według absurdalnej teorii małpy, która jest recenzentką wojennych zmagań, prawdziwe cierpienie cierpienie ofiar wojny może wydać szlachetne owoce w postaci dzieł sztuki.
W literaturze dla młodszego odbiorcy, czyli w tzw. książeczkach dla dzieci, wojna nie pojawia się zbyt często, ale jest obecna. O ile dobrze pamiętam, Janusz Korczak w “Królu Maciusiu” wspomina o wojnie kilkadziesiąt razy! Themersonowi jest jednak dużo bliżej do Davida Cali (autora słynnego “Wroga”), niż do Korczaka, dla którego wojny mogą być “sprawiedliwe”, kiedy pomagają rozstrzygać istotne spory raz na zawsze. Dla Stefana Themersona przeciwnie – tak samo jak dla Cali’ego – każda wojna jest “niesprawiedliwa”, bo powoduje podziały i generować następne konflikty. Themerson w swojej bajce pokazuje także w zabawny sposób znaczenie i moc słów, którymi wygrywa się bitwy, albo używa do wywoływania nienawiści, czy siania zamętu w głowach przeciwników. Nadawanie znaczeń słowom takim jak mój ulubiony “DODEKAHEDRON” jest żartem, ale także kpiną z wojennej propagandy.
Tymczasem na Ukrainie już ponad osiemdziesiąt dni toczy się prawdziwa wojna, która jest obecna w mediach bardziej niż wszystkie dotychczasowe wojny. Jej dramatyczny przebieg relacjonuje cała armia profesjonalnych korespondentów, co ukształtowało w nas nowe pojęcie współczesnej wojny oraz nadało nowy sens słowom służącym do jej opisu. Zatem jako reżyser, zastanawiam się teraz, długo przed premierą, jaka będzie reakcja widowni na słowa o wojnie w znaczeniu nadanym im przez Themersona. Recenzent zamiast korespondenta wojennego? To przecież tylko absurdalny żart w stylu Rolanda Topora, ale jak przedstawić go na scenie, by był jednocześnie zabawny i nie ranił tych, którzy na Ukrainie stracili bliskich lub przyjaciół?. To pytanie na długo ze mną pozostanie. Na pewno do końca rosyjskiej inwazji…
Krzysztof Wołoczko, president The Adam Tarn Polish-Canadian Theatre Society.
Uwaga: ilustracja do mojej notatki jest efektem fotomontażu, czyli artystyczną wizją, która do tekstu Stefana Themersona nawiązuje, ale nie przedstawia znaku realnie istniejącego w którymkolwiek z parków w Metro Vancouver.